Reportaż nagrodzony NIKE Czytelników!
„27
śmierci Toby’ego Obeda” Joanny Gierak-Onoszko pokazuje drugą
twarz Kraju Klonowego Liścia, surową i bez retuszu. Tytułowy Toby
to jeden z ocaleńców, jak siebie określają osoby, które przeżyły
pobyt w „szkole” z internatem. Zabrano go rodzicom, gdy miał
zaledwie 4 latka, wówczas umarł po raz pierwszy. Toby urodził się
jako Inuk, ale „dzikusa Północy” próbowano ukształtować na
wzór i podobieństwo ułożonych cywilizowanych katolików, w
efekcie po latach „szkolnego” formatowania nauczył się tylko
jednej, ale niezwykle przydatnej umiejętności, że aby żyć,
trzeba zacięcie walczyć, więc na razie żadna z kolejnych śmierci,
która odważyła się po niego sięgnąć, nie pokonała go na tym
świecie.
Historia
Toby’ego jest zaledwie kroplą w morzu przetrąconych losów dzieci
rdzennych mieszkańców Kanady. Nie pamiętają rodziców, nie
wiedzą, co to znaczy czułość, nie mają wspomnień z dzieciństwa,
kiedy przytulali się do mamy czy trzymali szorstką dłoń taty.
Mają za to problemy z osobowością, przystosowaniem społecznym,
mają traumatyczne sny, w których powracają koszmary z internatu,
gdzie ich bito, głodzono, dręczono, gwałcono. Nie wiedzą, kim są,
bo odarto ich z własnego ja, różańcem wybito tożsamość, siłą
wyrugowano ze społeczności. Robiono to dekadami, systemowo, zgodnie
z prawem. Dlaczego? Ponoć takie były czasy…
Gierak-Onoszko
przedstawiła historie kilkunastu ocaleńców, pokazała drogę
każdego z nich, opowiedziała indywidualny los. Ale te historie nie
są zawieszone w próżni, bowiem autorka nakreśliła również tło
historyczne, zebrała przemiany, jakim podlegał kraj, jak
kształtował się system, który tak bezlitośnie kaleczył
dziecięce serca. Dała też czytelnikowi obraz Kanady tu i teraz,
która stara się naprawiać wyrządzone krzywdy. Ostatnia placówka
z internatem zamknęła swe podwoje zaledwie w 1996 r., a przez tryby
systemu przeszło ok. 150 tys. dzieci. Obraz jest więc szeroki, choć
by był kompletny, brakuje tylko przyszłości. Jednak tej nie zna
obecnie nikt, bo nikt nie wie, jak kiedy i czy w ogóle uda się
zrekompensować stracone dzieciństwo i utraconą godność. Droga do
pojednania jest żmudna, ale najważniejsze, że Kanadyjczycy wiedzą,
co się działo z dziećmi rdzennych mieszkańców i starają się
przepracować niechlubne fakty, by w przyszłości nie popełnić
podobnych błędów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz